Ruszamy upalnym rankiem na wschod, z glownych drog zjezdzamy na wysokosci trzebini kierujac się na nasza ulubiona trase- skala, slomniki... wisle probujemy przebyc promem- niestety- ten w swiniarach jest od paru lat nieczynny, a w koszycach zbudowali most .... dalej przez szczurowa, zakliczyn, biecz, dynow..
Pierwszym naszym celem jest zlot bunkrowy z forum www.bunkrowiec.com.pl, który w tym roku odbywa się na fortach twierdzy przemysl. Wieczorem meldujemy się zgodnie z umowa na forcie łętownia,
ekipa już jest prawie w komplecie, odwiedza nas również wiesiek- obecny dzierzawca tego fortu. Niestety przyjezdzajac za pozno nie zalapalismy się na zwiedzanie muzeum i ponoc bardzo ciekawe opowiesci wieska o fortach :(
Impreza jak zwykle w milym, dawno nie widzianym towarzystwie- rozmowy to z tym to z owym i ze wszystkimi naraz, ognicho, wspolna degustacja potraw i trunkow.
Część ekipy była dziś na ukrainie więc wyciagaja rozne specjaly mi.in upolowali gdzies ?biełomory?- których od paru lat bezskutecznie szukalam w roznych miejscach. Ja ogolnie nie pale ,sam zapach papierosow mnie odrzuca i nie rozumiem tego nałogu - ale jak nie cieszyc się degustacja czegoś takiego? ;)
?Nazwa Biełomorkanał przylgnęła do legendarnych papierosów, określanych według rosyjskich, i tak niezbyt wyśrubowanych norm, jako papirosy 5 kategorii. W języku rosyjskim występują dwa odrębne słowa określające wyroby tytoniowe: cigariety czyli typowe papierosy oraz papirosy czyli staromodne fajki z długą tekturową tutką zakończone krótkim kawałkiem bibuły z tytoniem. Biełomorkanał zalicza się właśnie do tego drugiego typu. Dzięki swej nazwie i charakterystycznemu opakowaniu Biełomorkanały stały się takim samym symbolem sowieckiej epoki jak wódka Stolicznaja czy piosenki Wysockiego. Archaiczny wygląd, niezwykła moc i podły smak tworzyły wokół Biełomorów swoisty klimat czegoś nieprzeciętnego i owianego mgiełką tajemnicy. Sam papieros składa się z długiej tekturowej tutki zakończonej króciutką bibułą z tytoniem. Tekturową tutkę zagniata się w charakterystyczny sposób dzięki czemu ułatwia ona trzymanie oraz skutecznie chłodzi dym. Taki sposób produkcji papierosów został porzucony na zachodzie wkrótce po II wojnie światowej, jednak w byłych republikach sojuza jest stosowany do tej pory. Obecnie Biełomory wytwarzane są w Rosji, na Białorusi i Ukrainie. Ze względu na niską cenę ? ok. 60 gr za paczkę cieszą się dużą popularnością. Opakowanie praktycznie nie zmieniło się przez ostatnie pół wieku. Dodano jedynie akcyzę i ostrzeżenia o szkodliwości palenia. Zwłaszcza te ostatnie są szczególnie przydatne, gdyż Biełomor jest jednym z najmocniejszych papierosów świata. Zawiera pięciokrotnie więcej nikotyny i smoły niż zwyczajne wyroby tytoniowe do których przywykli ludzie zachodu. Ciekawostką jest fakt, iż milicja wyłapuje młodych ludzi palących Biełomory. Spowodowane jest to tym, iż pomysłowa młodzież zamiast tytoniu upycha w bibule marihuanę. ?
nocleg spedzamy w klimatycznych kazamatach fortu Łętownia. Zeby nie spac na betonie budujemy sobie z toperzem drewniany podest z kilku ławeczek- ten fort będzie naszym domem przez 3 dni :) :) :)
oprócz bunkrowcow fort jest zamieszkiwany przez kilka jaskółczych rodzin, które wybraly to sympatyczne miejsce na swoje gniazdka. Można dlugo obserwowac jak lataja po korytarzach, wlatuja przez okna, karmia mlode w gniazdach (wtedy gdy pojawia się mama z robalem w dziobie rozlega się radosny pisk malych, odbijajacy się echem po starych betonowych scianach) czy hustaja na kablach.
Rano wybywamy kolo 10. Raz ze jedziemy zwiedzac inne forty, dwa ze musimy opuscic łetownie jako ze jest dziś ?zlot sołtysa? czy cos w tym stylu. Zjezdzaja się więc rozne wypucowane auta z wbitymi w eleganckie wdzianka personami, ponoc to rozne vipy podkarpacia które beda sobie tu dziś imprezowac (oczywiscie do ktorejs godziny, potem wypad, bo wieczor jest nasz :) )
Ponoc przed ich przyjazdem gmina naprawila pospiesznie droge dojazdowa na fort , wysypujac nawierzchnie setkami ton tlucznia. Nie wiem czemu, ale przypomniala mi się historia z miasteczka w delcie dunaju, gdzie gdy mial ich wizytowac owczesny ukrainski prezydent kuczma, to wylano asfalt prosto na trawe. Jako ze tam teren podmokly, bagnisty ? caly asflat ?wsysło?... Gosc ostatecznie przybyl helikopterem ;)
pierwszy odwiedzamy fort XV ?Borek?. Fort jest na etapie remontu i rekonstrukcji, widac ze się ktos nim zajmuje. Jest odkrzaczony, ma nowe dachy
następny w planie jest fort ?Salis Soglio?- ponoc najlepiej zachowany fort przemyskiej twierdzy. Faktycznie można wedrowac po roznych poziomach, korytarzach, przelazic kolejne bramy. Również jest niezakrzaczony, ale znacznie więcej w nim patyny niż w poprzednim
potem jedziemy do przemysla i zwiedzamy tam kilka niewielkich bunkrow. Pierwszy z nich bedacy akurat w rekonstrukcji znajduje się w wyjatkowo niemilym miejscu,obok ogromny plac budowy- powstaje kolejny potworek- swiatynia naszych czasow- ogromna galeria handlowa...
drugi jest przerobiony na muzeum, w srodku duze zbiory roznych dokumetow, plakatow, odezw, menazek, manierek, strojow i bardzo sympatyczna obsluga.
Kolejnym jest brama- tez muzeum gdzie oprowadza dwoch gosci przebranych za szwejkow, opowiadajac rozne dowcipy i ustawiajacych nas w dwuszeregu :)
jeden z nich ma plakietke, która wybitnie opisuje i moje podejscie do obecnej naszej polityki...
i wszyscy uczestnicy zlotu (chyba tylko bez tomka który stal po drugiej stronie aparatu)
po zwiedzeniu wszystkich ciekawych obiektow centrum tzn. fortow i sklepow monopolowych udajemy się na fort ?San Riddeau?, fort również jest ogromny , ale wyglada troche inaczej , może dlatego ze by kiedys wysadzony. Podczas gdy reszta idzie dolem my z toperzem, tomkiem i kita zapuszczamy się w gorny korytarz. Jak na razie to ten fort podoba mi się najbardziej! Wyglada na najrzadziej odwiedzany, najmniej widac wspolczesna ingerencje czlowieka. Króluje roslinnosc i woda nadgryzajaca wewnetrzne sciany.
Niestety ten fort dla niektorych okazuje się pechowy. Gdy zwiedzamy sobie boczny korytarzyk nad wejsciem,kita nie zauwaza dziury w podlodze i w nia wpada.. na szczescie wpadl w pierwsza dziure a nie w ktoras z kolejnych więc w ta najwezsza i ze stopniem ponizej na ktorym się zatrzymal (i w który mocno przywalil noga..). Wydaje się być nienajgorzej, kita normalnie chodzi, nie traci humoru, nawet się usmiecha. Jednak jako ze przez zdarta skore i mięso przeswituje kosc i kita dosyć zle znosi polewanie nogi wodka- bunkrowcy komisyjnie postanawiaja na wszelki wypadek zabrac go na pogotowie. (dobrze ze był jakiś miejscowy z autem, a i przede wszystkim jakiś trzezwy ;) ). Jak się potem okazuje kosc jest cala, zakladaja jakieś szwy i kita wraca na impreze. Ufff... twardy zawodnik i na dodatek ma cholerne szczescie!!
aha, zwiedzamy jeszcze fort ?duńkowiczki?- gdzie jest albo jeszcze niedawno była hodowla pieczarek.
Mielismy tez zwiedzac fort Orzechowice ale ponoc jest za bardzo zachaszczony. Ciezko o lepsza reklame! Więc orzechowice jutro :)
wracamy więc na łętownie,?soltysow? już nie ma... za to po forcie kreci się mloda para w slubnych strojach która chyba tu postanowila sobie zrobic romantyczny fotograficzny plener ;) ona- miejscowa, i on- Włoch.
Bunkrowcy postanawiaja zrobic im ?brame? i nie wypuscic z fortu poki się nie wykupia :) na wyjsciu stawiany więc jest stolik, zbieramy kwiatki na bukiet i czekamy.
Pierwsza konkurencja dla slubnej pary jest strzelanie do slupa z painballowego karabinku.
Następna jest typowo meska konkurencja -włoch musi wypic wódke z bunkrowcami. Troche się wymiguje z początku ze u nich to tylko wino się pije i cos tam cos tam po wlosku dalej było ;) ekipa jest jednak nieugieta- zachcialo mu się kobity ze slowianskiego kraju to i realia musi poznac! Jako przeciwnik do butelki zasiada gelwe- znany w srodowisku z tego ze z nim się nie pije... paru probowalo i ponoc zle skonczylo ;) (w tym roku gelwe jedzie nad bajkał- może wreszcie tam znajdzie rownych przeciwnikow do szklaneczki..) Na stol wjezdza jakas butelka zza wschodniej granicy. Wznoszone są kolejne toasty i pokazuje się dno...
jeszcze na koniec koronacja makaroniarza korona z drutu kolczastego (która ma symbolizowac uroki zaslubin z nasza rodaczka?? ;) )
i nowozency ruszaja w dalsza droge... na zawsze pozostanie już tajemnica jak daleka była to droga...;)
zatem bilans zlotu- jak to ladnie podsumowal jacek z forum ?jeden ranny po naszej stronie i jeden nieprzytomny italiano po stronie wroga? ;)
dalej bawimy się już w swoim towarzystwie. Wiesiek opowiada nam rozne historie o okolicy, gramy na gitarach i spiewamy,
zarełko z ogniska, są tez rozne fajerwerki i pokazy ?swiatlo-dzwiek? bynajmniej nie kupne, przyrzadzone wlasnorecznie przez niezmordowanego grzesia. Urok tego typu wynalazkow polega na tym ze kazdy jest niepowtarzalny. Ja mam mieszane uczucia bo panicznie się boje nawet malych petard, ogolnie wszystkiego co wybucha ale trzeba przyznac ze widoki są zacne :)
rano niestety już zakonczenie zlotu, niemily moment pozegnan, ekipa rozjezdza się po swiecie...:(
na forcie do poniedzialku zamierzamy zostac jedynie w 5 osob: ja, toperz, ziuta i grzesiek z corka. Oni jada zwiedzac przemysl- umawiamy się na wieczorne ognicho i jak wyjdzie to wspolne kapiele w nadsanskich zwirowniach kolo ostrowa.
My natomiast jedziemy zwiedzac dalsze forty- utopiony w gestym lesie fort Brunner, gdzie schodzimy w kolejne, porosniete jak dzungla wawozy, w poszukiwaniu tajnych wejsc i umocnionych skarp
oraz fort orzechowice- faktycznie zarosniety tak dorodnym chaszczem ze dawno takiego nie widzielismy- czyli cos -co buby lubia najbardziej :)
aby dojsc do otworow prowadzacych do wewnatrz trzeba sforsowac roznorakie formacje roslinne.
Tylko dlaczego ja durna ubralam krotkie spodenki?!?!???
coraz to odnajdujemy jakieś nowe wejscia w chlodne i wilgotne czeluscie, gdzie nawet upal boi się zajrzec, strzezone przez bluszcze, zielsko, prawie dwumetrowe pokrzywy, i kolczaste pędy nie-wia-do-mo-cze-go.
Odwiedzamy tez zruinowana cerkiewke w ujkowicach tzn ja odwiedzam bo biedny toperz dostal ataku kichawki od orzechowickiego chaszcza, kicha , prycha i odmawia wyjscia z auta..
najwieksze wrazenie robia na mnie malowidla- swietego wskazujacego jakby reka na zielsko biorace we wladanie opuszczona cerkiew i zamyslonego aniolka- jakby zadumanego nad ?przeszloscia niedawna która jak sen minela?
ponieważ upal robi się coraz większy a toperz coraz bardziej kicha jedziemy na zwirownie. Spotykamy tam ziute i grzeska- którzy bez problemu wypatruja mnie z daleka po kostiumie kapielowym w kolorze maskujacym ;)
Kapiel okazuje się być podwojnie przyjemna- raz jako ochloda no i pozwala zmyc z siebie trzydniowy kurz starych fortyfikacji i pajeczyny opuszczonych cerkwi :)
wieczorem wracamy na znany już dobrze fort i imprezujemy przy ognichu- w bardzo już kameralnym towarzystwie. Ziutka przyrzadza na grilu wyjatkowo pysznosciowe miesko!
Rano już definitywne rozstanie ze zlotem- ziutka wraca w strone domu, grzes z corka jedzie w bieszczady a my dalej w przemyskie.
Zwiedzamy cerkiew w krzywczy do której przed 10 laty nie udalo mi się wejsc
i zajezdzamy na prom na sanie na drodze krzywcza- chyrzyna. Pusto, cicho, prom po drugiej stronie stoi i jakas zamknieta budka... nawet zadnej kartki o godzinach kursowania.. pewnie nieczynny.. już chcemy z zalem zebrac się do powrotu jak pojawia się auto na miejscowych blachach, wyprzedza nas i z ogromnym piskiem i slizgiem na piasku zatrzymuje się na samym brzezku ladu. Jednoczesnie kilka razy daje mocno po klaksonie. Od razu z budki ktos wychodzi i uruchamia prom... a mysmy stali jak te barany rozgladajac się wokół ;)
Na zjezdzie z promu chyba już parę aut rozwalilo sobie podwozie bo przewoznik podklada deske w która trzeba trafic kołem
odwiedzamy cerkiew w chyrzynce, pelna przepieknych malowidel scienno -sufitowych.
Przy pewnej dozie samozaparcia ja również staje się sufitowa plaskorzezba ;)
kolejna cerkiew na naszej trasie jest w babicach,
obiekt jest kraina wyjatkowo dorodnych pajeczyn
dalej chcemy jechac na bachów- prom jest niestety czynny tylko do 15, więc jedziemy dalej przed siebie. Napotykamy cos, co z mapy wyglada na kladke dla pieszych, na pierwszy rzut oka tez bym tego nie zakwalifikowala inaczej.. ale miejscowi muszą sobie jakos radzic jak prom nie plywa ;) przez ?most? przejezdzaja nawet traktory! Jak pod traktorem się nie urwala to i skodusia musi dac rade... zakazu nie ma (albo go już lokalsi unieszkodliwili ;)) a co nie jest zabronione jest dozwolone więc jedziemy! Nie wiem jak traktor przejechal- od kazdego lusterka do poreczy jest po kilka centymetrow ;) ciezko jest tak ruszac pod gorke z hamulca gdy kola buksuja na piasku ;) choc
pewnie za 15 razem można dojsc do wprawy ;)
w jasienicy sufczynskiej bezskutecznie szukamy chat ze strzecha( w przewodniku pisalo ze są...)
noclegu szukamy gdzies nad sanem, w wybrzezu strasza nas ze na dzikim polu po drugiej stronie rzeki rozbily się trzy namioty i nocami nie wiadomo co robia bo ?wydaja nieludzkie wrzaski?. Może spiewaja do gitary? ;) może warto by się z nimi zapoznac?
W koncu jednak decydujemy się spac w slonnym, wlasciciel ponoc pojawia się tylko w weekendy aby zebrac haracz od biwakujacych.
Wieczorem odwiedza nas teresa, miejscowa, przynosi 3 litry jeszcze cieplego mleka i jakiś czas gawedzimy. Glownie poznajemy historie chorob mieszkancow okolicy oraz opowiada o duzym problemie z alkoholizmem- dużo mlodych chlopakow z wioski zapilo się na amen.. narzeka tez ze mlodzi wogole się nie garna do gospodarki, starzy muszą dogladac inwentarza czy pola bo mlodzi maja wszystko w d..
rano robimy wielkie pranie- pogoda wrecz do tego wymarzona a i wieszak znajdujemy zacny.
Dziś 3 razy przykraczamy san promem na drodze: bachórzec- sielnica, dąbrowka starzeńska- nozdrzec i krzemienna- jabłonica ruska.
Precz z mostami!!! niech zyja promy!!! :-D
na jednym z nich bardzo spodobal mi się regulamin, zwłaszcza punkt 7 i 9 :)
w dabrowce starzenskiej ogladamy ruiny zamku stadnickich.. ponoc to fajne ruiny... acz na zmanierowanych mieszkancach dolnego slaska nie robia one specjalnego wrazenia.. u nas takie i lepsze w co drugiej wiosce :)
z jablonicy ruskiej podazamy w strone ulucza droga niezmiernie pylista, a osiadajace wszedzie drobinki pylu przypominaja ze jest jest suche, upalne lato a przed nami jeszcze kilometry wloczegi :)
po drodze mijamy domek.. cos w tym jest ze kazdy widzi co chce widziec, bo na tabliczce wydaje mi się ze pisze ?barak turystyczny? i już mam wizje noclegu w tym uroczym miejscu... niestety pisze ?barak robotniczy? i nikt nie wychodzi jak krecimy się wokół aby nas np. zaprosic na impreze ;)
w dobrej odwiedzamy kolejna cerkiew i mily sklep kolo niej polozony. Troche mi szkoda ze robiac remont cerkwi odbudowali jej srodkowa wieze, majac tylko dwie bańki wygladala charakterystycznie, wpadala w pamiec, teraz wyglada normalnie jak inne cerkwie..
w mrzyglodzie urokliwy senny ryneczek jak dawniej
i most na sanie wydajacy charakterystyczne dzwieki jak się po nim jedzie...
znaczone na mapach pole namiotowe nad sanem nie istnieje.. są tam tylko domki do wynajecia a namiotow rozbijac nie wolno.. pan z recepcji mierzy mnie wzrokiem mowiacych ?tacy jak wy tu u nas nie nocuja?- i ma pelna racje!
zatem ruszamy dalej i na nocleg zatrzymujemy się w siemiuszowej. Jest pole namiotowe na ktorym stoi ogromna wiata wygladajaca na nowa. W srodku drewniany podest (do spania, tanczenia, na orkiestre?) oraz 4 ogromne stoly z lawami.
Nie wiem na ile osob można by tam imprezy robic! Jednak srodek lata a tam tylko my... towarzystwa dotrzymuje nam jedynie dorodny pajak :)
miejsce jest dosyć uczeszczane przez miejscowych- to dwoch wyskoczy nad pobliski stawek po rybke na kolacje, to traktor przywiezie snopki by je zrzucic pod wiata na godzine a potem zabrac, to wszesnym rankiem przemknie w nieznanym celu jakas wywrotka, z kierowca malo nie wypadajacym z szoferki ze zdziwienia na nasz widok..
kolejny dzien zaczynamy od odwiedzenia tyrawy woloskiej gdzie spotykamy ruiny palacu z nowym pierzastym lokatorem,
pomnik matki boskiej o twarzy radzieckiego sołdata
i klimatyczna malutka stacje benzynowa, tzw kontenerowa.
Jest ona bardzo wygodna dla miejscowych, zwłaszcza dla rolnikow którzy tankuja tu swoje traktory i inne maszyny rolnicze, piły, agregaty , więc interes się kreci. Niestety będzie jeszcze ona istniala jeszcze tylko miesiac... nie, nie splajtowala... zabily ja unijne normy, ze zbiornik musi być wkopany, ze musi mieć jakas pojemnosc i inne pierdoły. Była wiele lat, cieszac praktycznoscia miejscowa ludnosc i wygladem sporadycznych turystow.. teraz rolnicy bedac zapier*** traktorkami do birczy lub sanoka, na jakieś shelle i bipi , a w drodze mogą się cieszyc ze są ?w europie?. Miejscowe petycje czy pisma nic nie dadza bo ?normy i standardy? z brukseli są ponad to.. więc gawedzimy sobie z wlascicielem kontenerka, ze mamy nadzieje ze dozyjemy momentu kiedy ten eurosajuz upadnie lub nas z niego wyrzuca.. ze coraz czesciej zdarzaja się chwile gdy się mysli ?jest pieknie, ale to już ostatni raz...?
humor poprawia odnalezienie cerkiewki w kotowie, wydaje się być w lepszym stanie niż 10 lat temu, nie ma ton smieci które się wtedy wszedzie walaly. Tylko pachnie stara bejca do drewna, a wiatr przynosi do wnetrza szum i zapach łąkowych ziól i granie swierszczy.. rozwazamy okolice cerkwi na nocleg ale godzina dosyć wczesna no i nigdzie nie ma potoczka.. kolega rok temu spal w tej cerkwi- myslimy ze troche bylby strach ze w nocy zrobi się burza, wichura i dostanie się w łeb belka czy kawalkiem witraża.
Dalej odwiedzamy dawny pas startowy w nieistniejacej wsi krajna.
Po drodze spotykamy lesniczego który kilka razy na rozne sposoby zadaje to samo pytanie ?a tak naprawdę to w jakim celu tu przyjechaliscie?. Odpowiedzi o zwiedzaniu okolicy jakos do niego nie trafiaja ;)
mijamy obronna cerkiew w posadzie rybotyckiej
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images47.fotosik.pl/318/7a89a3e50f4b9c55.jpg
oraz wybieramy się na tereny nieistniejacej wioski borysławka kolo rybotycz, o której opowiadal nam znajomy, ze ponoc mieszkal tam jeden dziadek, autochton, który wrocil z przesiedlen. Nie znajdujemy jednak tego miejsca, idziemy dalej dolinka, az droga zaczyna się wspinac na gorke, a chalupy według mapy mialy być wczesniej- chyba tam gdzie jest teraz ?private? i wielki plac budowy. Budowa zdaje się wogole nie przeszkadzac temu oto sympatycznemu boćkowi
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images41.fotosik.pl/313/fdc39877fe889c2cmed.jpg
w koniuszy znajduejmy cerkiewkie
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images49.fotosik.pl/318/8bff75de10932353.jpg
a kolo niej oznaczenia jakiegos szlaku- takie znakowanie szlaku czy sciezki to ja rozumiem!!
[URL=http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=d65b3b9c6c6fbc48][img]http://images37.fotosik.pl/313/d65b3b9c6c6fbc48m.jpg
wieczorem zajezdzamy do nowych sadow (dawne ?hujsko? ale mieszkancy z nieznanych przyczyn przeforsowali zmiane nazwy wioski ;) ) popluskac się w wiarze. Postanawiamy ze jutro tu tez przyjedziemy.
gdybym miala wymienic swoja ulubiona rzeke bylby nia wlasnie wiar. Łączy on w sobie zalety gorskiego potoku i nizinnej rzeki- jest czysty, plynie po kamyczkach, o bystrym prądzie ale nie jest tak wsciekle lodowaty jak rzeczki plynace przez gory. Znajdujemy bunior w ktorym mozna poplywac- w najglebszym miejscu woda jest po szyje, Znajduję gdzies wsrod zarosli kawalek styropianu- fajnie mozna na nim splywac z pradem! Jestemy raczej sami- wiekszosc ludzi nie wiadomo czemu woli siedziec pod mostem, tam gdzie plytka woda.. przychodzi tylko 4 gosci z piwkami, kapia sie pluskaja, wyciagaja z dna duze kamienie, ogolnie robia duzo zamieszania i po jakiejs pol godzinie wracaja do pracy. Z ich rozmow wynikalo ze pracuja w pobliskiej zwirowni. Taka praca to ja rozumiem!!! podobala nam sie opowiadana przez nich historia pobliskiego jeziorka- "kiedys kapali sie tam wszyscy. Teraz ktos je kupil, postawil zakazy. Czy wlasciciel przegania jak zastanie tam kapiacych sie? Jak sa 2-3 osoby to tak. A jak przyjdziemy ekipa ze zwirowni, tak z 10 osob, to przeganiamy wlasciciela!" :)
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images35.fotosik.pl/172/3b12dd2463d8067d.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images43.fotosik.pl/318/ec38228371069f01med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images46.fotosik.pl/317/aaaefc47ef5ac006med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images35.fotosik.pl/172/470175adfdbb5010.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images43.fotosik.pl/318/90be2fa8bdf8c770.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images45.fotosik.pl/318/3136babc6d75cec3med.jpg
kolejnym celem jest chatka w łupkowie, gdzie od wczoraj bywa tomek. W drodze gzy prawie pozeraja nas zywcem, trzeba isc caly czas machajac rekami i podskakujac a to i tak efekty ma mizerne. Na toperzu ktory idzie przede mna siedzi ich z kilkadziesiat!! przed sama chatka jest jakby lepiej.
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images45.fotosik.pl/319/91272486d2653f3emed.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images39.fotosik.pl/314/357f72c37e71dcb0med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images37.fotosik.pl/313/42b4c582e8dbf83fmed.jpg
W chatce dosc pusto jak na wakacje i ladna pogode- jest kolo 10 osob.. a wydawaloby sie ze beda stada studentow czy licealistow... statystyke pogłowia zywych istot zawyżaja koty- w liczbie 6 :) miesiac temu urodzily sie mlode wiec wszedzie jest pelno puszystych kulek ze szpiczastymi ogonkami :)
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images43.fotosik.pl/318/00b9b80462af7845med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images49.fotosik.pl/318/c110a654f9cc2db5.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images50.fotosik.pl/319/a8d213dfe2b78000med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images41.fotosik.pl/314/3e38b84882ce5790med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images43.fotosik.pl/318/03164386811ab525med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images41.fotosik.pl/314/61f429638c616889.jpg[/img
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images40.fotosik.pl/314/82524050e8b7946b.jpg
atmosfera panuje dzis niezbyt imprezowa- przed polnoca duza czesc kladzie sie spac. Zostajemy z toperzem, tomkiem i karolina. Karolina opowiada ze przyjechala sama w bieszczady bo wiekszosc jej znajomych- tegorocznych maturzystow, poszlo na wakacje do pracy, i ponoc nie dotyczy to dzieci z biednych domow, ktore chca wspomoc rodzicow czy zarobic na studia.. jak tak to wyglada to nic dziwnego, ze chatki swieca pustkami..
rano cos nie mozemy sie wybrac.. przedluzajace sie sniadanie, zabawy z kotami, opowiesci jednego chlopaka jak to przez rok mieszkal w bieszczadach i pomagal w obrobce drewna i konsumpcji tanich win, ogledziny hotelu "hilton" i pijawkowej sadzawki... i znow koty pchaja sie na kolana... zbieramy sie ostatecznie kolo 13
Dzis opuszczamy bieszczady...skodusia juz nabrala, jak to okreslil pare lat temu nasz kolega, "charakterystycznego zapachu wakacji" (mniej romantyczni sugerowali zdechlego kota w bagazniku ;) )
wracajac zalapujemy sie na promy na dunajcu i wisle.
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images38.fotosik.pl/314/63987277204c6971med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images49.fotosik.pl/318/649115ab479e268bmed.jpg
Przekraczajac wisle opowiadaja nam na promie ze wlasnie w tym miejscu przeprawial sie z wojskiem piłsudski i pokazuja z duma stojacy nieopodal pomnik.
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images50.fotosik.pl/319/931fa7993d14f308.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images41.fotosik.pl/314/469e793e8a8c96ad.jpg
Odwiedzamy jeszcze domek na wsi u moich rodzicow- palimy ognicho, spiewamy na strychu z gitara, kapiemy się w lesnym basenie oraz podziwamy tajemnicze lesne jeziorko w ?krainie złamanej sosny?, wokół którego zyja przedziwne ważko-motyle o skrzydlach koloru morskiego.
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images37.fotosik.pl/313/d862b1a611b74a77med.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images35.fotosik.pl/172/e06d064f85bd8039.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images38.fotosik.pl/314/eda18081889a2bde.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images40.fotosik.pl/314/0eac54b1708f927fmed.jpg
[URL=http://www.fotosik.pl][img]http://images46.fotosik.pl/317/30054c55e021bfe2.jpg
Koniec wyjazdu więc i niebo płacze... po upalnej i slonecznej włóczedze w strugach deszczu wracamy do oławy...