Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 

 Zapraszamy wszystkich do zapoznania się z relacją z wyprawy do francji na Linię Maginota. Wyprawa odbyła się w dwóch turach pierwsza (Nika Deter Długi i MAkaron) oraz druga przejazdowa w składzie Nika , MAkaron i Miras)  Zapraszam do zapoznania się także z materiałem zdjęciowym FOTO

Makaron

Skład:
Nika, Deter, Długi, Makaron
Termin:
27.09.2006 ? 03.10.2006
06.10-10.10.2006  (skład Nika,Makaron i Miras)

Odległość:
3564km

1 dzień ? 27.09.2006 środa
Pierwszy dzień wyprawy to praktycznie sam dojazd do Francji. Z racji późnej godziny wyjazdu, korków przed granicą (2h) i fatalnych warunków drogowych w Luxemburgu na miejsce dojechaliśmy ok godziny 3.00. Szybko zlokalizowaliśmy uroczy parking na nocleg. Montmedy ? jesteśmy na miejscu.

2 dzień ? 28.09.2006 czwartek
Pobudka dosyć szybko g.9.00 i w drogę kierunek Montlibert, pierwsze obiekty jakie zwiedziliśmy znajdują się nieco wcześniej przed Montlibert, dwa wolno stojące obiekty (Casamate de Guerlette i Casamatte de Thonne-le-Thil) w miejscowości Thonne le Thil. Pierwsze obiekty Lini Maginota już za nami, ciekawe rozwiązania konstrukcyjne zachowane napisy eksploatacyjne i co ważne pancerze. Kolejnym przystankiem była duża grupa warowna Gros ouvrage du Chenois, świetnie położone obiekty, niezłe widoki i wszędobylskie krowy i drut kolczasty. Krowy to jeszcze nic, ale były to raczej byki mniejsze czy większe, ale jednak byki. Dalej Casamatte d`Avioth i szukanie Petit ouvrage de Thonnelle, niestety pomyliliśmy  górki i nałaziliśmy si jak diabli, ale znaleźliśmy ciekawy tradytor artyleryjski Cas. De Fresnois. No nic co sie odwlecze to nie uciecze zjechaliśmy do wioski Avioth zwiedzić katedrę i lokalne muzeum, a następnie ruszyliśmy na PO de Thonnelle. Pełen sukces zwiedzone wszystkie obiekty i większość korytarzy (część mocno zalana)  Dzień bogaty w atrakcje i w km daliśmy z siebie wszystko. Prawie. Na nocleg zjechaliśmy do Montmedy na cytadelę. Polecamy ją wszystkim miłośnikom fortyfikacji. Ciche spokojne miejsce chwila odpoczynku regeneracja sił i dalej na zwiedzanie ? tym razem nocne zwiedzanie cytadeli Monmedy. Prawdopodobnie nie wolno w nocy zwiedzać cytadeli, ale nam udało się znaleźć dziurę w płocie i nic już nie stało na przeszkodzie. Po raz pierwszy przyszło nam prosić francuzów o pomoc ? brakło nam wody, co okazało się zbawienne zostałem zaproszony na kolację- z grzeczności odmawiam serdecznie dziękując. Jeszcze krótka rundka z Długim po starym mieście i pora do namiotu na zasłużony nocleg.

3 dzień ? 29.09.2006 piątek
Jak zwykle wstajemy dosyć szybko ok 8.00 i w drogę kierunek G.O. Velosnes. Dojazd  malowniczo usytuowaną drogą, ale dosyć wąską (chwile grozy jak mijał nas przeładowany TIR który nie radził sobie z podjazdem pod górkę) w miejscowości Othe skręcamy na widoczny z daleka blok wejściowy grupy warownej. Na miejscu okazało się, że Francuzi tez mają kogoś podobnego do naszego przemiłego Pana Władka z Nietoperka, Pewnie ich mentor. Obiekt solidnie zaspawany z oznaczeniem rezerwatu nietoperzy. Trzeba przyznać, że kraty mimo wszystko tandetne, a gacki inne jakby w garniturkach. Zwiedzamy cała grupę warowną z zewnątrz przeciskając się między owcami. Deter próbował roli pasterza... a mnie pierdyknął prąd z ogrodzenia. Było miło., a dzień dopiero się zaczynał. Jedziemy dalej, mijając kilkanaście mniejszych obiektów docieramy do Fermont ? reklamowane w Polsce jako niesamowita atrakcja. Jesteśmy 1,5h przed przyjazdem przewodników, zwiedzamy obiekty naziemne i czekamy na nich. Przyjeżdżają oprowadzając Nas po muzeum na zewnątrz, a po 3 h czekania na wycieczkę z Belgii wchodzimy do środka. Działająca winda, kolejka wszystko. Ładne wystawy i ekspozycje oraz działająca kopułka obrotowo-wysuwana. To wszystko robi bardzo dobre wrażenie. Na koniec wycieczki zostajemy zaproszeni przez przewodników na wspólna imprezę w bloku wejściowym. Przekonujemy się o wspaniałej gościnności francuzów. Niestety podczas imprezy nie pozwolono robić nam zdjęć co uszanowaliśmy. Późnym wieczorem ruszamy dalej  szukamy G.O Latiremont niestety późna godzina i całkowita ciemność nie pozwala nam na jej znalezienie, Zjeżdżamy do miejscowości Basiliux. Ta pytam o wodę. Słowo aqua rozwiązuje we Francji wiele problemów. Dostaliśmy kawałek trawnika na rozbicie namiotu i miejsce do rozpalenia ogniska- razem z drzewem!. Wieczorne rozmowy polaków przerwał lekko padający deszczyk.

4 dzień ? 30.09.2006
Rano Francuzi Nas zaskoczyli ponownie podrzucając termos z gorąca kawą, bagietką i czekolada koło samochodu. Na g.10.00 umówieni byliśmy z synem właścicieli trawnika, aby Nas zaprowadził na tak oczekiwaną GO Latiremont. Dojazd okazał się bardzo prosty a bunkry widać już było za ostatni domkiem. Po prostu było widno. Okazało się także że ów młodzieniec ma klucz do GO Remontancie. Wpuścił Nas do środka nie zamykając obiektu. Teraz swobodnie mogliśmy buszować bez przewodników po tym miejscu. Było am wszystko poza bronią i amunicją, choć kto wie czy by gdzieś się ich nie znalazło.... Latiremont zajął nam połowę dnia a pewnie wszystkiego nie zobaczyliśmy. MRU się chowa. Trzeba ruszać w drogę troszkę pada deszcz i decydujemy że uciekamy od chmur w kierunku Verdun. Zwiedzamy Fort Vaux Fort Souville i Fort Dauaumont- tam tez nocujemy, Wcześniej jeszcze zwiedzamy kilka zniszczonych wiosek podczas I wojny światowej a także odwiedzamy muzeum bitwy od Verdun oraz transzeje bagnetów- co się okazuje niezła ściemą, legenda ciekawsza niż samo miejsce zeszpeconem ogromną ilością betonu i zerem bagnetów. W Forcie Dauaumont urządzamy sobie nocleg i solidna imprezę. Deszcz pada cała noc.

5 dzień ? 01.10.2006
Cały czas pada deszcz, kierujemy się w str Niemiec po drodze zwiedzając grupe warowną GO d`Anzeling w której do dziś stacjonuje wojsko! Więcej informacji na ten tematto tajemnica wojskowa. Jadąc dalej spotykamy małżeństwo francusko-białoruskie które wiezie Nas do swojego bunkra muzeum. Obiekt w 100% zachowany wyposażony i wogóle bajka. Opisywać się tego nie da to trzeba zobaczyć- choćby na zdjęciach. Jedziemy dalej cel Westwal- Dilingen- Saarbrucken-Permansens i muzeum Westwalu w Niem..... . Nawet fajne, ale jak na niemców spodziewaliśmy się nieco więcej. Znudzeni niemcami wracamy do Francji. Rejon miasteczka Bitche, nocleg pod twierdzą. Pada deszcz- kończy się francuskie wino, niedziela, sklepy zamknięte idziemy spać.


6 dzień ? 02.10.2006
Rano skoro świt wsiadamy w wiśniową cytrynę i jedziemy dalej. Okolice Biche owocują w fortyfikacje GO Schiesseck, PO I`Otterbiel i GO Simserhof - chyba najlepiej zagospodarowana grupa warowna na Naszej trasie. Ale dla Nas największe wrażenia do PO I`Otterbiel ? teren wojskowy ( już nie raz takie tabliczki widzieliśmy), ale tym razem okazało się, że cała grupa warowna leży na poligonie. Jeszcze łuski po pociskach Nas nie postraszyły, ale znalezione zawleczki od granatów i świeże ślady wozów terenowych i ciężarówek spowodowały odwrót. I tak było miło, a bunkry widzieliśmy. Wystarczyło zerknąć w najbliższe krzaki gdzie schowane były ... granaty. (!)Zbieramy fanty i oddalamy się. Jeszcze kilka browarków na mieście i opuszczamy Francję w poszukiwaniu wiatki na nocleg.
Dopiero w Zweibrucken znaleźliśmy potężny schron na lotnisku, niestey zamkniety, ale obok znajdował się opuszczony kompleks rekreacyjno-imprezowy (2 hale dancingowe na 1000 osób!, dwie małe sale koncerowe i jedna dyskoteka) Nocleg w bardzo fajnym miejscu cisza spokuj ciepło. Przyszła pora na kolację po francusku winko, ser camembert i .... ślimaczki. Rzeba przyznać, że smak wyrafinowany. Idziemy spać.

7 dzień ? 03.10.2006
Dzień ostatni, nie przewidujemy już rzadnych atrakcji do zwiedzania, powrót do domu ok 1000km, nie bardzo chce się nam wracać. We Francji było super. Miny smutne, a zdrugiej strony ogromne zadowolenie, że wkońcu i My dojechaliśmy na słynną Linię Maginota. Napewno tam jeszcze wrócimy i to jeszcze w tym roku.(!)

Pozdrowienia i podziękowania dla ludzi życzliwych, którzy pomogli nam przed wyjazdem i już tam na miejscu, w szczególności dla obsługi Fermont, ?przewodnika? na Latiremont i małżeństwa z GO d`Anzeling.

 

Druga wyprawa odby ła się całkowicie przypadkowo- odwoziliśy znajomego do pracy do Sedanu i jak tu nie zachaczyć o bunkry. Spędziliśy 3 dni na zwiedzaniu częściowo tych samych obiektów. ale wykonaliśy za to kilka lepszych zdjęć. Pozdrawiamy i dzięi dla Detera za wszystko.