Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

 Hm , nie wiem od czego zacząć, więc tak: pomysł na wypad narodził się w październiku 2009r, wstępnie w grę wchodziła wiosna 2010r. Po uzgodnieniach wypadło na 28-30 maja. Plan wypadu był taki aby w ciągu trzech dni zaliczyć kilka Punktów Oporu Rawsko Ruskiego Rejonu Umocnionego (P.O. Brusno Stare , Wielki Dział , Goraje , Dęby i Mosty Małe).Planując nasz wypad głownie skupiliśmy się na przejściu tego odcinka pomijając niektóre obiekty (w trzy dni nie możliwe jest przejście i zaliczenie wszystkich np. schronów )

 

 

Tak też się stało. Jednak mimo planów nie wszystko wyszło do końca tak jak miało być mianowicie nie dostałem w pracy wolnego piątku, a o godz. 16 miałem ważne zebranie co postawiło pod znakiem zapytania mój udział . Jednak mimo wielu przeciwieństw i ja dotarłem w piątek ok. godz 21.30 do dwójki członków naszej wyprawy. Dalej wędrowaliśmy już w trzy osoby. Dobra w kwestii wstępu to tyle teraz czas na relację z wypadu. Będzie tu trochę o miejscach które odwiedziliśmy (przebytych na nogach ok. 38 km), o ludziach których poznaliśmy,

będzie również trochę historii. Więc zaczynamy:

GALERYJKA

 

Dzień pierwszy piątek. Ekipa dwu osobowa w składzie Piotr i Krzysiek wyjeżdża z Przemyśla o godz. 8.30 by po przejechaniu ok..100 km zostawić samochód w Bruśnie Nowym na prywatnej posesji jednego z mieszkańców (właściciela sklepu) i wyruszyć w nieznane. Około godz.11 wyruszają w kierunku na kamieniołom (P.O. Brusno Stare ). W okolicy kamieniołomu znajduje się kilka schronów Linii Mołotowa . Po wyczerpującej wędrówce rowem przeciw czołgowym i obejrzeniu kilku obiektów Piotr z Krzyśkiem kierują się w kierunku kamieniołomu. Po zwiedzeniu kamieniołomu wyruszają w kierunku starego młyna. Jednak dotarcie na miejsce opóźnia napotkana po drodze wieża przeciwpożarowa na którą się wspinają (ekstremalne doświadczenie, wieża przy podmuchach wiatru chwieje się na boki, a jej konstrukcja nie budzi zaufania naszych. wędrowców,(szkoda , że mnie tam nie było podkręcałbym śrubki ale by była jazda)). Lecimy dalej po zejściu z wieży kierują się do stadniny koni. Właściciel widząc zbliżających się dziwnie odzianych ludzi z plecakami zaciera ręce myśląc, że zarobi oferując im nocleg koszt 40 zeta od osoby podreperuje sobie budżet . Wędrowcy jednak tylko się uśmiechnęli na taka propozycję i poszli dalej (noc w ciepłym pokoju z pościelą , powaliło chłopa). Przychodzi kolej na pozostałości po młynie w Bruśnie Starym , krótki odpoczynek jedzenie i mały wypadek&..Mianowicie Krzysiek traci na chwile swój plecak który ląduje w nurtach Bruśnienki. Po wyłowieniu stwierdza, że zawartość padła ofiarą powodzi. Po krótkiej przerwie, kąpieli i suszeniu nasi wędrowcy kierują się w okolice Wielkiego Działu, na który nie bez komplikacji docierają ok. godz. 20. Miejsce noclegu to doskonale znany ekipie redakcyjnej schron z zachowanym reliktem działka. Niestety po dotarciu do schronu, który jeszcze we wrześniu był wewnątrz suchy okazuje się ,że zima i opady deszczu zrobiły swoje . Schron nie nadaje się na sypialnię. Krótka narada (dodam, że na wyposażeniu brak namiotu) zapada decyzja palimy ognich o i śpimy w śpiworze pod chmurką, tylko żeby nie padało. Tak też się dzieje tylko, że ognisko za bardzo nie chce się palić(mokro) a wszędobylskie komary dają się we znaki. Dobrze to w wielkim skrócie tyle z pierwszego dnia, napisałem to co usłyszałem z opowiadań kolegów bo niestety nie dane mi było spędzić z nimi tych uroczych chwil. Teraz kilka słów o mnie i moim dotarciu do celu. Godzina 17.30 jestem w domu, kilkakrotne próby nawiązania połączenia z Piotrkiem kończą się fiaskiem (brak zasięgu). Około godz. 19 Piotr oddzwania i informuje mnie o miejscu rozbicia bazy krótka decyzja jadę. Na miejsce docieramy około godz. 21.30. Oczywiście nie obeszło się bez problemów na leśnej drodze skręcam nie w tą drogę co trzeba i o mało się nie zakopuję. Jednak z pomocą przychodzi Straż Leśna (dzięki panowie) i podążając za ich autem docieram na miejsce. Na miejsce przywozi mnie żona z kolegą (wariat ze mnie puszczać ją z powrotem z kolegą do Przemyśla). Zostawiają mnie i wracają, ja dołączam do dwóch osobników grzejących się przy ognisku. Wieczorek integracyjny ,drzemka w śpiworku i pora na dzień drugi Teraz trochę historii: Brusno Stare : to nie istniejąca już wieś . Wieś słynęła z ręcznie rzeźbionych nagrobków na który materiał pobierano z pobliskiego kamieniołomu. W okolicach kamieniołomu i pobliskim wzniesieniu Rosjanie wybudowali w latach 1940-1941 Punkt Oporu Linni Mołotowa, w którego skład wchodziły Żelbetonowe Schrony Bojowe, umocnienia ziemne, a przed atakiem czołgów zabezpieczał rów przeciw czołgowy. Po wiosce której ludność wysiedlono zachował się przepiękny cmentarz z krzyżami Bruśnieńskimi i pozostałości młyna wodnego. Obecnie nieopodal znajduje się stadnina koni w której mieszka 15 rumaków. Ciekawostką jest to ze na wzgórzu Hrebcianka znajduje się schron z którego wojsko w latach 90 wymontowało armatę niszcząc przy tym obiekt (pisał o tym Chomik w relacji z naszego spotkania w 2009r ). Dzień drugi sobota. Wstaje jako pierwszy około 7 , i uświadamiam sobie, że cały mój zapas jedzenia to dwa pasztety 130g jeden browar i gulasz angielski, napój pojechał z powrotem, a wody na trzech mammy ok. 3 litrów szok. Najbliższy sklep znajduje się ok. 3km stąd więc tam i powrotem to 6km ,więc odpada.(trudno może jakoś przetrwam ). Piękny poranek chociaż komary znowu dają się we znaki... Budzi się Piotrek gotujemy na ognisku wodę i jemy śniadanie .Krzysiek śpi ,ale on ma spanie. Około godz. 9 i on wstaje .Kończymy posiłek pakujemy się , robimy zbiorowe zdajecie przy schronie i w drogę. Nie opuszczamy Wielkiego Działu mamy tu jeszcze zobaczyć schron z nie zabetonowaną kopułą. Po sfoceniu obiektu ruszamy na Goraje (Długi i Krągły Goraj). Po drodze Krzysiek jako punkt honoru stawia sobie znalezienie miejsca po drewniano ziemnym bunkrze ?Stiacha? (bunkier ten stał się miejscem śmierci tego dowódcy UPA). Udaje nam się namierzyć to miejsce. Obecnie stoi przy nim nielegalnie postawiony pomnik. Ktoś jednak zniszczył tablicę informacyjna i za pomocą przecinaka zniszczył znak Tryzuba. Po samym schronie pozostał jedynie dół w ziemi ( bunkier kryjówka była budowlą drewniano-ziemną). Strzelamy fotkę i zastanawiamy się co dalej. Zapasy wody na wyczerpaniu sklep daleko trzeba nadłożyć km. Wprawdzie na naszej trasie jest wioska ale ponoć bez sklepu. Dzwonię do Pawła z Biłgoraja ( jeden z naszych przewodników z września ubiegłego roku) . Niestety potwierdza informacje o braku sklepu (zła wiadomość) ,ale jednocześnie informuje mnie ,iż na Krągłym Goraju jest Jacek z ekipą (drugi nasz przewodnik z wrześniowego spotkania).Dzwonie potwierdza jest schodzi z Monastyru (ruiny klasztoru) i kieruje się na Goraje . Obiecuje poczekać na nas przy jednym ze schronów . Umawiamy się za godzinę , choć Krzysiek uświadamia mi ,ze to raczej nie możliwe dojście zajmie nam więcej czasu. No cóż może Jacek poczeka. Ruszamy jako, że nie idziemy szlakiem pozostaje nam marsz na orientacje ,krzaki młodnik, rów przeciwpancerny mija godzina a my jesteśmy w czarnej dupie. W końcu wychodzimy na szlak mijamy znany nam z wcześniejszych wypadów schron bez kopuły jedynie z szybem pod jej montaż. Kilka fotek i dalej w drogę. Dochodzimy do skrzyżowania dróg i chwila konsternacji w która stronę iść. Dzwoni telefon Jacek pyta się gdzie jesteśmy bo chyba nas słyszy (a my przecież wcale nie krzyczymy). Tłumaczy nam gdzie jest i po pięciu minutach docieramy do nich. Spotkanie jakiego nie mogłem sobie wymarzyć , spotkanie na szlaku?. Po powitaniu siadamy przy ognisku. Jacek częstuje mnie kiełbasą, robi wspaniałą kawę i na dodatek zostawia nam wodę. Są ludzie tacy jak Jacek , na których zawsze można liczyć podzielą się ostatnią kroplą wody , ostatnią kromką chleba- serdeczne dzięki. Po zaspokojeniu pragnienia i głodu krótka rozmowa i nadchodzi czas pożegnania. Jacek kieruje się na Mrzygłody , a my na Dęby. Ekipa Biłgorajska odchodzi ,my zostajemy. Idzie burza ,postanawiamy schronić się w schronie by po 15 minutach iść dalej, po przejściu jakiś 4km wychodzimy z lasu. Okazuje się że poszliśmy za daleko nie skręcając w jedna z leśnych drużek . Wracać? Nie, bez sensu idziemy na strzałę i znowu busola mapa i niezawodny nos Krzyśka. Wąwozy ,jary krzaki i jest szlak. Tylko czy to faktycznie szlak? Oznaczeń brak po przejściu 500m jest oznaczenie hura , idziemy dobrze. Opuszczamy las i wychodzimy na otwarte pole . To już P.O . Dęby . Przed nami orne pole rzepak trawa po pas i chyba z 8 km na otwartej przestrzeni w słońcu. Idziemy , słońce praży jest duszno po burzy. Wody brak . Po przejściu otwartej przestrzeni wchodzimy na teren byłego PGR ?Dęby?. Są i pierwsze zabudowania i pierwsi ludzie. Nas nadal dręczy pytanie czy jest tu sklep , bo coraz bardziej doskwiera pragnienie . Rozmawiamy o tym chyba dość głośno przez co zwracamy uwagę pań siekających grządki. Panie pytają się czy chce nam się pić , i zapraszają na podwórko sw ojego domostwa. Już widzę studnię i wodę ale?? Tu następuje szok jedna z gospodyń przynosi nam 8 tymbarków , 1,5litra wody nie gazowanej, 1l soku pomarańczowego. Za chwile pojawia się druga młodsza i nie uwierzycie cały talerz kanapek i po talerzyku sałatki na głowę. Na tym nie koniec wychodzi gospodarz i dostajemy po jednym zimnym piwku (nie reklamuje browaru więc bez nazwy ).. Siadamy jemy rozpoczyna się ciekawa rozmowa z gospodarzem o tym co jeszcze 5lat temu można było znaleźć w schronach, o tym jak sąsiad spychaczem zasypywał okopy ,i o niewypałach których jest tu pełno , o ludzkich szkieletach znajdowanych do niedawna w schronach i o miejscowym który chodzi z wykrywaczem i ponoć znalazł w jednym z wysadzonych obiektów cały uniform motocyklisty.. Gospodarz opowiada historię o chłopaku który przyniósł pocisk do szkoły. Pocisk eksplodował zabijając dziecko a drugie raniąc. Dyrektor przez rok nie kazał remontować ściany przy której nastąpiła eksplozja, żeby była przestrogą dla innych. Fajnie się siedzi pije piwo, ale na nas czas . Po uzupełnieniu zapasów ruszamy dalej choć plan na dzień dzisiejszy zakładał nocleg w Dębach. Idziemy do Teniatysk ok. 6km.. Gospodarze wytłumaczyli nam jak dojść na skróty. Wiec idziemy. Pole kawałek lasu i śmietnisko ale zapach i widok., fu. Dochodzimy do głównej drogi wiodącej do przejścia granicznego w Hrebennym . Po przejściu jednego km asfaltem budząc zainteresowanie kierowców (o dziwo ,że nie doszło do wypadku) skręcamy w piaszczysta leśną drogę,. jeszcze trzy km i szukamy noclegu. Zbliżamy się do miejsca postoju. Po drodze jednak postanawiamy zobaczyć cmentarz i ruiny drewnianej cerkwi. Znowu w las. Znajdujemy krzyż z data 18.. uznajemy że krzyż postawiono na dawnym cerkwisku. Wracamy do głównej drogi przekraczamy rzeczkę Sołokiję , dochodzimy do Teniatysk . Szukamy noclegu , pierwsze podejścia u miejscowych kończą się niepowodzeniem tłumaczą się : że w stodole nie mam siana. Postanawiamy spróbować jeszcze u sołtysa (jeżeli on nam nie pomoże to spać będziemy na przystanku P.K.S. ) Sołtysem jest kobieta. Bez chwili zastanowienie pokazuje nam wiejską świetlice daje klucze .Nocleg mamy załatwiony i to jaki ,jest prąd, stół do pinponga ,radio i wersalka a za budynkiem drzewo na ognisko. Jemy kolacje , pijemy piwo jest super. Kładę się spać ok. 23, Krzysiek z Piotrem siedzą przed świetlicą i delektują się nocną ciszą i rozmawiają z naszą gospodynią. W wielkim skrócie to tyle z drugiego dnia ,teraz część historyczna: Wielki Dział to jedno z większych wzniesień na Roztoczu.W latach 1940-1941 Rosjanie wybudowali tu Punkt Oporu Lini Mołotowa , który mógł walczyć w pełnym okrążeniu. Podczas operacji "Barbbarosa" część schronów walczyła zadając Niemcom straty . W latach 1944-47 w jednym z ocalałych schronów mieściła się szwalnia U.P.A oddziału "Żeleżnika". U podnóża wzniesienia znajdowała się wioska Skaby dziś wymarła . Po wiosce zachował się cmentarz w lesie z krzyżami Bruśnieńskimi ,stare zdziczałe sady i pozostałości po zagrodach. Bunkier Stiacha - może zacznę od tego kto to był Stiach -Jarosław Staruch, - ur 17 listopada 1910r W Bereznicy Wyżnej zmarły 17 września 1947 roku . Działacz nacjonalistyczny .W roku 1934 aresztowany i skazany na więzienie. Po wyjściu z więzienia kontynuował działalność jako zastępca krajowego prowidnyka OUN. W roku 1939 ponownie skazany na 13 lat więzienia, kary nie odbył ze względu na wybuch II Wojny Światowej. Po ogłoszeniu proklamacji niepodległości Ukrainy 30 czerwca 1941, odpowiedzialny za resort propagandy w rządzie Jarosława Stećki Podczas II wojny światowej członek Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej i Głównego Sztabu Wojskowego UPA. Po wojnie był prowydnykiem (naczelnikiem) Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w tzw. Zakierzońskim Kraju Okrążony przez żołnierzy KBW po kilkugodzinnej walce popełnił samobójstwo w schronie w Lasach Monasterskich (na Roztoczu). Schron w którym zginał był budowlą drewniano ziemną . Posiadał dwie kondygnacje, zapatrzony był w bieżąca wodę ,którą podprowadzono z pobliskiego strumienia. Wewnątrz schronu mogło znajdować się 10 osób. Goraje - najwyższe wzgórza po polskiej stronie Roztocza.(Długi Goraj 392m n.p.m ) W latach 1940 - 1941 wybudowano Tu punkt Oporu Linii Mołotowa. Na pobliskim Monastyrze zachowały się ruiny klasztoru z niewielkimi podziemiami oraz dwa cmentarze jeden I wojenny, drugi z roku1947 Dęby-mała wioska na Roztoczu w pobliżu której powstał P.O. Dęby wchodzący w skład RRRU. W pozostałościach po folwarku mieści się obecnie gospodarstwo rolne. Uwagę zwraca współczesne budownictwo, wszystkie domy są prawie takie same. Teniatyska- wieś położona w woj. Lubelskim przed II wojną zamieszkiwało ja ponad 900 osób w większości narodowości Ukraińskiej.. W lesie obok wioski ruiny zawalonej cerkwi i przy cerkiewny cmentarz z datą ostatniego pochowku w roku 1979. Na polach obok wioski schrony Linii Mołotowa. Dzień trzeci niedziela, ostatni: Pierwszy wstaje Piotrek od czwartej rano walczy ze śpiworem , ja wstaje ok. 7 później okrzykiem pobudka budzimy Krzyśka.. Jemy śniadanie i przygotowujemy się do wymarszu "klepnąć jarzmo" Tak klepnąć jarzmo, a raczej dwa . Ostatnie dwa jarzma dla ckm zachowane w Polsce na Linii Mołotowa. Przy śniadaniu dowiaduje się o naszej wczorajszej pomyłce . Gdy spałem pani sołtys powiedziała ,ze krzyż który znaleźliśmy w lesie to wcale nie stare cerkwisko. Cmentarz i ruiny drewnianej cerkwi znajdują się 500m dalej. Wiec musimy tam wrócić jeszcze raz i tak się staje .Teraz bez problemu trafiamy w to piękne miejsce,. Cmentarz nawet zadbany , ale cerkiew ruina w dosłownym tego słowa znaczeniu (osobiście lubię taki klimat ,podejrzewam ,ze za 3-4 lata zniknie ona całkiem. Udajemy się dalej do schronu klepnąć jarzmo (na M.R.U. idzie się klepnąć ściankę a na Młotku jarzmo) Tam i z powrotem to około 6km ok. godz. 11 jesteśmy z powrotem. Teraz trzeba dostać się do Brusn a po auto. Tu z pomocą przychodzi nam koleżanka Piotra ,Aldona z chłopakiem Mieszkają na Roztoczu ,ale żeby nas dowieść muszą zatoczyć koło i przejechać ok. 120km. Wracamy do Brusna. Po drodze zahaczamy jeszcze korzystając z uprzejmości właścicieli środka transportu o piękną odrestaurowaną cerkiew w Gorajcu. Cerkiew udaje nam się zwiedzić również wewnątrz ,dzięki szczęściu(otóż na miejscu był jeden z opiekunów ). Po około dwóch godzinach jesteśmy w Bruśnie . Szybkim krokiem udajemy się do sklepu . Pijemy pod sklepem piwo super uczucie. Do tego super ,że ja wypijam trzy. Żegnamy się z Aldoną i jej chłopakiem Krzyśkiem i ruszamy w powrotna drogę . Po drodze zwiedzamy jeszcze I wojenny cmentarz Niemiecko-Rosyjski w Brusnie Nowym na grobach widać też polskie nazwiska. Wsiadamy do samochodu i ruszamy do Przemyśla . Gra muzyka ,a my zaczynamy wspominać. Tak zaszyliśmy się w wspomnieniach ,że nagle droga się kończy szlaban i znak Granica Państwa ,ale jazda.. Sesja fotograficzna przy szlabanie nawrotka i do Przemyśla. Jeszcze tylko jedna miejscowość Wielkie Oczy gdzie w odległości 50m od siebie stoi opuszczona cerkiew i synagoga .Po tym aspekcie około godz. 17 jesteśmy w domu. Na koniec chciałbym podziękować ludziom którzy nam pomogli : Jackowi z Biłgoraja za kiełbachę , kawę, wodę i wspaniałe choć krótkie chwile przy ognisku , rodzinie państwa Witów z Dębów za gościnne przyjęcie, posiłek i piękne opowieści (pozwolili mi odzyskać wiarę w ludzi, pani sołtys z Teniatysk za udostępnienie nam świetlicy (nocleg ), Aldonie i Krzysztofowi z Rudy Różanieckiej za transport ,panu z Gorajca za otwarcie Cerkwi i opowiedzenie jej historii, oraz właścicielowi sklepu w Bruśnie Nowym za możliwość pozostawienia auta na prywatnej posesji auta .Jeszcze raz serdeczne dzięki jesteście wspaniali. Przemyśl O7.06. 2010 Jacek Wojciechowski (jacekwoj3 )