Jest na świecie kilka, może kilkanaście osób, które jeszcze JĄ posiadają. Odznaka „Penetrator Starych Fortyfikacji”, do której przylgnęła specyficzna nazwa „Pener”. Historia powstania odznaki sięga zamierzchłych czasów - lat 80-tych końca ubiegłego wieku. Najprawdopodobniej (przynajmniej tak sam zeznaje) w roku 1988 Kolega „Klaus” z Wrocławia (wydawca między innymi Fanzinu „Beton”) stworzył projekt, który widnieje na odznace. Rysunek powstał na podstawie zdjęcia Czechosłowackiego obiektu bojowego. Potem matka „Klausa” w cudowny sposób „wyczarowała” wytrawienie tego wzoru na blachach przeznaczonych do druku na maszynach offsetowych. Słowo „wyczarowała” jest tutaj jak najbardziej adekwatne. Trzeba zaznaczyć, iż był to niebywały wyczyn – w okresie siermiężno-buraczanego komunizmu (okres po teoretycznym zniesieniu stanu wojennego) władze komunistyczne pilnowały wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z drukiem bardziej niż magazynów z bronią (nie, nie można było pójść do sklepu i bezczelnie zakupić sobie ryzy papieru, nie można było też odbić czegokolwiek w punkcie ksero, a o drukarce w domu to nawet w „Gwiezdnych Wojnach” nie było). A jednak się udało! W skutek czego ludzie z bunkrowej ekipy którzy zostali przez Klausa obdarowani takim kawałkiem blaszki mogli z dumą nosić na piersi odznakę „Penetratora”. Tak właśnie w wielkim skrócie powstał legendarny „Pener”. Z odznaką związana jest pewna anegdotka… Mianowicie jeden z naszych kolegów odrabiał służbę wojskową w oddziałach ZOMO. Gdy pewnego razu do Warszawy na mecz z Legią przyjechali kibole poznańskiego Lecha, nasz kolega był w oddziale ZOMO, któremu powierzono obstawianie Lechitów. Wiedząc, że sporo ludzi z Poznania jeździ na bunkry podszedł do kiboli Lecha z zapytaniem: - Który z was jest penerem? Jeżeli nie wiecie, co w poznańskiej gwarze oznacza słowo pener – poszukajcie.
Na zdjęciach – projekt oraz jeden z zachowanych „penerów”.
Malasek