Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 

 Jest jak w filmie: ciemność, widzę ciemność! Włączamy latarkę i schodzimy do podziemi kina Skarpa. A tam labirynt korytarzy i niekończących się pomieszczeń. Schron ma ponad 1000 m kw.

Zupełnie jakby nagle walnęła bomba. Między ulicami Kopernika i Gałczyńskiego majaczą ruiny. Wieczorem panuje tu grobowa cisza. Robotnicy, którzy pracują przy rozbiórce kina Skarpa, poszli do domu. - To ja odkryłem ten schron. Jest bezpiecznie, solidna konstrukcja z żelbetu. Ściany mają 80 cm grubości - zapewnia Maciej Poniatowski z firmy Kruszer Rozbiórki Wyburzenia.


Tam rzęzi machina

Schodzimy pod ziemię. Mniej więcej w tym miejscu, nad którym dawniej wisiał ekran, widać drzwi z żelaza i betonu. Schron jest w dobrym stanie. Na stropie z betonu widać odciski szalunków z desek. Przed nami długie korytarze, z boku szereg pomieszczeń rozdzielonych grubymi murami. Mogły się tu ukryć setki ludzi. W jednej z komór stoi dziwaczna machina - dwie beczki ze stali z plątaniną rur. - To system filtrów. Kręcąc korbą, zasysało się powietrze - pokazuje Poniatowski. Jest tabliczka z nazwą producenta i datą 1959 r. Chwytamy za korbę. Machina rzęzi.

W kilku podziemnych pomieszczeniach skrywają się drzwiczki ze stali. Żeby przez nie przejść, trzeba zgiąć się wpół. Wąskie korytarze prowadzą do kanału ze stopniami z prętów. U góry - właz przykryty pokrywą, takie same widzimy na ulicach. Wokół dawnego kina jest kilka takich niepozornych wyjść ze schronu.

- Przyszedł do nas jeden starszy pan z sąsiedztwa. Twierdzi, że ten obiekt powstał wcześniej niż Skarpa - ok. 1950 r. I przekonuje, że jest jeszcze schron-matka pod dawną katownią UB przy Rakowieckiej, który łączy się podziemnymi korytarzami z kazamatami pod dawnym KC PZPR i Pałacem Kultury - zapewnia nasz przewodnik.

Miejska legenda wiecznie żywa

Opowieści o zbudowanym w Warszawie na potrzeby komunistów całym podziemnym mieście, w którym mieli się chronić na wypadek wojny czy przemieszczać w czasie buntu mas, są wiecznie żywe. Jak dotąd nie zostały potwierdzone. Tadeusz Konwicki w "Małej apokalipsie" pisał, że komuniści z domu partii przechodzili podziemnymi korytarzami do knajpy przy Nowym Świecie na wódkę.

- Najzabawniejsze w całej historii jest to, że w pierwszej dokumentacji, którą dostaliśmy, pod kinem, a ściślej pod kasami, były tylko dwie piwniczki o powierzchni ok. 50 m kw. Dopiero z kolejnych planów dowiedzieliśmy się o większych podziemiach. Mają ok. 1100 m kw. - zdradza Poniatowski.

I zapowiada, co będzie dalej. Przez tydzień albo dwa - dalsza rozbiórka budynku. Potem zasypanie schronów gruzem. Dopiero w drugim etapie - burzenie i wygrzebywanie podziemi.

- Co pan mówi? Schron pod kinem Skarpa? Nie mam o nim bladego pojęcia. Nieruchomości pozbyli się moi poprzednicy. Od razu sprawdzam - mówi na to Lech Jaworski, radny Warszawy z PO, a zarazem szef spółki Max-Film, która sprzedała obiekt deweloperowi. Mazowieckie Towarzystwo Powiernicze chce zbudować w tym miejscu apartamentowiec. Niewykluczone, że zapowiadana horrendalnie wysoka cena - 35 tys. za m kw. zł - wzrośnie jeszcze bardziej. Przyszli właściciele muszą też sfinansować rozbiórkę "podziemnej niespodzianki".

Historie tajne łamane przez poufne

Wojewódzki Wydział Zarządzania Kryzysowego nie chce się wypowiadać na temat schronu. Jeden pan z tego urzędu anonimowo i bardzo tajemniczo mówi "Gazecie": - Wiemy o nim. Ale to już schron prywatny, nie państwowy. Kto bowiem nabył nieruchomość ze schronem, automatycznie staje się jego właścicielem. W ten sposób miasto traci substancję trudną do odtworzenia.

Inną historię z cyklu tajne łamane przez poufne dodaje burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski: - Chcieliśmy wyremontować szkolne boisko. Wjeżdża koparka, a tu niemal spod ziemi wychodzi "zielony ludzik". Nie wolno! Obiekt wojskowy. Musieliśmy zmienić projekt.

Starych schronów ubywa, ale przybywają też nowe. W żelbetowej skorupie pod Sądem Najwyższym przy pl. Krasińskich jest miejsce na ponad pół setki osób. W czasie pokoju obiekt miał służyć jako fitness club dla sędziów, o czym pisaliśmy dziewięć lat temu w tekście "Bombowy schron atomowy". Przy Mennicy Państwowej przy Żelaznej 56 w latach 90. powstało tzw. ukrycie w podziemiach dla pracowników na ponad pół tysiąca osób. Są tam komory do pobytu dziennego, wypoczynku, mycia się, aparatura do podawania świeżego powietrza. Również metro, ale tylko na długości dziewięciu kilometrów (pod częścią ursynowską i mokotowską), zostało zaprojektowane jako schron dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi. To podrożyło koszty budowy o mniej więcej 4 proc.

- Jak tylko odkryjemy tajne przejścia ze Skarpy do dawnego KC, od razu damy znać - obiecuje Maciej Poniatowski, gasząc latarkę.


Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna